Zamiasta wstępu
W roku 2019, w lipcu, zdecydowałem się na zdobycie tej odległej wyspy, o której czyta się w książkach i na stronach internetowych niesamowite historie. Zamysł wyprawy na tą cudowną wyspę rodził się w moim umyśle ponad dwa lata. Ostatecznie postanowiłem, z wielkimi obawami, objechać ten kraj właśnie w lipcu - miesiącu podobno najbardziej łagodnym i sprzyjającym dla turystów.
Będąc już w Islandii dziwiłem się letnim opisom klimatu Islandii. Jedno się sprawdziło z licznie czytanych opracowań. Prawie każdego dnia miałem każdą pogodę z czterech pór roku. O przepraszam, nie było burzy z piorunami. Miałem za to piękne słońce południa i temperaturę 180C, zachmurzone, zimne (40C), typowo jesienne dni, miałem kapuśniaczek, który połączony z silnym wiatrem stwarzał wrażenie ulewy, miałem prawdziwą ulewę, taką że musiałem przebierać się do majtek, miałem opady zamarzniętego deszczu - nie śniegu, ale jakby gradu, tylko bardziej rozmiękczonego, przeżyłem tak silny wiatr, że nie dało się jechać rowerem, a rozbicie namiotu, to był majstersztyk, mgły jak mleko, że widoczność spadała do 20 m. Słowem, co dusza w pogodzie zapragnie znajdziecie na Islandii w lipcu. Właśnie aura połączona z pięknem krajobrazu, unikatowych na skalę światową zjawisk przyrodniczych, sprawiła że wyprawę na Islandię nigdy się nie zapomina i ja też nie zapomnę. Wspominam ją ze strachem, ale z utęsknieniem i chęcią powrotu do tego cudownego, jakże bardzo naturalnego, zakątka naszej Ziemi.
Kilka moich porad
- Przemyśl co zabierasz na wyprawę. Połowę rzeczy nie używałem. Jeżeli jedziesz rowerem to ma to ogromne znaczenie.
- Na pewno latem nie zapomnij o ciepłej kurtce, rękawicach i czapce. Na bank się przydadzą. Tak samo jak kurtka, spodnie i coś na głowę nieprzemakalnego.
- Tanie sklepy to Bonus, chociaż nie wszędzie występują. Dlatego warto planować podróż, żeby zaopatrywać się właśnie w takich sklepach. Dużo zaoszczędzisz.
- Najtańsza opcja spania to namiot. Islandczycy się wycwanili. Główna trasa nr 1 jest całkowicie odgrodzona od turystów. Żeby spać „na dziko” trzeba zjechać dobre kilka km od trasy i to drogą szutrową, bo już większość wzdłuż asfaltowych bocznych też jest ogrodzona. Za to w każdej miejscowości są kempingi, pola namiotowe. Ceny od 1200 do 2400 ISK.
- Musisz mieć zawsze na dwa-trzy dni zapas jedzenia. Islandia jest słabo zaludniona i jest mało sklepów. Jeżeli nie chcesz tracić majątku na stacjach paliw to pamiętaj o tej radzie. Za to woda nawet z rzeki nadaje się do picia.
- atrakcje turystyczne są specjalnie oznakowane. Warto się zatrzymać lub dojechać tam gdzie wskazują. Nie pożałujesz.
- Płaci się wszędzie kartą. Nawet na polach namiotowych na przysłowiowy „zadupiu”. Jedynie czasami na niektórych kempingach trzeba płacić za ciepłą wodę pod prysznicem. Dlatego zawsze warto mieć kilka monet setek (raz zdarzyło mi się, że musiałem płacić 50 – tkami) i pamiętać, żeby ich nie zabrakło – mi zabrakło raz jednej 100 i dupa.
- Skyr na Islandii to najlepszy serek na świecie. Ten w Polsce to tandetna podróbka. Praktycznie co dziennie jadłem go i to w różnych smakach.
- Koniecznie zjedz zupę jarzynową i z jagnięcia. Niebo w gębie. Nie wiem jak oni to robią, ale coś takiego jeszcze nie jadłem.
-Warto też zjeść hot doga. Jest bardzo smaczny i tani.
- I ostatnia rada – dobry sprzęt foto. Widoki jakie zobaczysz to marzenie każdego podróżnika.
Zanim Wam opowiem o mojej podróży przedstawię Islandię. Czyli garść informacji, żeby wiedzieć gdzie jechać.