Ułatwienia dostępu

Skip to main content

12-13 lipca, 2021

Początki były trudne

Jedziemy autokarem do Amsterdamu - Czyżby 13 to na prawdę pechowy dzień?

Głubczyce – Opole – Essen - Amsterdam

Rowerem - 32,9 km (24m)

O godz.19:00 - 12 lipca mieliśmy autokar do Amsterdamu. Bilety kupiliśmy wcześniej informując się, czy jest problem z przewiezieniem rowerów zapakowanych w torby. Pani z biura przewoźnika, poinformowała, że nie powinno, ale kierowca pobierze dodatkową opłatę. Rzeczywiście pobrał, była to stówka w kieszeń kierowcy – takie są te opłaty. Ale, OK, zgodziliśmy się na to. Z ponad godzinnym opóźnieniem opuszczamy Opole i autostradą A4 jedziemy w kierunku Niemiec. Po drodze uzupełniamy stan autokaru i kilkadziesiąt km przed granicą autobus jest pełniutki. Podróż całą noc. Ciężko spać, ale staramy się jak możemy. O godz. 9:00 dojeżdżamy do Essen i tu niespodzianka. Pasażerowie do Amsterdamu i Hagi przesiadają się na inny autokar. Tego nie było w umowie. Nie mamy wyjścia. Wypakowują nas, zostawiają na przystanku autokarowym, bo nasz autokar skręca na południe w kierunku Bonn. Po kilkunastu minutach zajeżdża nasz autokar, o wiele mniejszy, bo też jest o wiele mniej ludzi. I problem kierowca nie chce zabrać nam rowerów. Twierdzi, że ma za mały bagażnik i nasze rowery się nie zmieszczą. Tłumaczę, że uzgodniłem, że nie wiedziałem o przesiadce, że mam bilety do Amsterdamu, nic nie pomagało, autokar ma za mało miejsca na rowery. W końcu po kilku minutach rozmowy kazał nam czekać na ostatnią chwilę, jak wszyscy zajmą autobus, wtedy zdecyduje. Autobus nie był pełny, domyśliłem się, że kierowca też chciał dorobić i czekał na to, że powiem że dopłacę, ale nic takiego nie zrobiłem, byłem coraz bardziej wkurzony i nie zamierzałem dopłacać. Stałem cały czas na stanowisku, że już raz zapłaciłem i więcej nie zapłacę. Kierowca widział moją stanowczość. Tuż przed wyjazdem nagle kierowca znalazł miejsce w bagażniku i to bez problemu, spakował rowery, a w bagażniku był jeszcze luz na następne bagaże. Podejrzewam, że nie chciał ryzykować skargi z mojej strony do firmy. Jedziemy do Holandii. W autokarze uświadomiłem sobie, że dzisiaj jest 13, czyżby pech? Do Amsterdamu dojeżdżamy po trzech i pół godzinach. Tuż przed godz. 12 zatrzymujemy się na dworcu kolejowym.

Po godzinie, potrzebnej na złożenie rowerów, ruszamy z żoną pięknymi ścieżkami rowerowymi na pole kempingowe położone najbliżej centrum. Trasy rowerowe zaskakują nas swoją perfekcją. Piękne, szerokie, biegnące laskami, wzdłuż kanałów, wspaniałymi mostami.  Po prawie 10 km przyjemnej jazdy docieramy na wysepkę z kempingiem. 20 euro i jesteśmy zameldowani. Rozbijamy namiot i klops. Pęka jeden z aluminiowych stelaży. Tak nieszczęśliwie, że w samym środku namiotu, dosłownie na pół. Na szczęście na polu jest sklep i za 5 euro kupujemy stelaż z włókna szklanego. Dopasowujemy go do namiotu i jakoś udaje nam się rozbić „nasz dom”. Czyżby 13 się ponownie odezwał? Szczęśliwi wkładamy do środka rzeczy. Chcemy jak najszybciej pojechać do centrum Amsterdamu na zwiedzanie. Nagle okazało się, że wzięliśmy zamiast dwóch śpiworów i dwóch materacy tylko jeden śpiwór, a za to trzy materace, w tym jeden, który już rok temu nam się przebił. Wyprawa zaczyna się pechowo. Czyżby data 13 lipca miała naprawdę na to wpływ? Na kempingu nie ma śpiworów, kolejny pech, gdzie szukać sklepów? Jedziemy rowerami do centrum z postanowieniem, że jeżeli będzie jakiś sklep po drodze to kupimy śpiwór, a jeżeli nie to jakoś wytrzymamy jedną noc. Na google maps znaleźliśmy kilka sklepów sportowych, ale daleko od nas i od centrum miasta. Za to na naszej planowanej jutrzejszej trasie jest po drodze decathlon wystarczy zjechać kilkaset metrów z trasy.

Jedziemy pustymi rowerami do centrum Amsterdamu. Ścieżki nas prowadzą bez problemów tam gdzie chcemy, znowu nas pozytywnie zaskakują. Byliśmy tutaj już kiedyś, ale z przyjemnością jeździmy wolno po starej części centrum miasta i zwiedzamy. Sklepu ze śpiworami nie znaleźliśmy. Po kilku godzinach wspomnień i nowych odkryć w centrum miasta, wracamy na nocleg. Dzień się kończy. Nakryci jednym rozpiętym śpiworem, ubrani dodatkowo, żeby nie zmarznąć od ziemi usypiamy zmęczeni całonocną podróżą i wrażeniami z wycieczki po stolicy Holandii.